Na cztery dni, 20-24 maja 2014 roku, Londyn stał centrum europejskiego ogrodnictwa. Chelsea Flower Show, wystawa organizowana przez nobliwe Royal Horticultural Society od wielu już lat uznawana jest za jedną z najważniejszych w branży. 550 wystawców, 15 ogrodów pokazowych (Show Garden) projektowanych w większości przez uznanych architektów, 10 ogrodów pokazowych w sekcji Fresh Garden i 7 w sekcji Artisan Garden, ponad 150 000 oglądających, obszerna relacja w telewizji BBC i cały dział w The Telegraph.
[Ze względu na ilość materiału zdjęciowego zdecydowałam się podzielić relację z Chelsea na 3 części – relację ogólną, trendy i szczegółowy opis ogrodów pokazowych.]
Rozmach całej imprezy jest rzeczywiście imponujący. Tegoroczna wystawa to trzecia, w jakiej miałam okazję uczestniczyć. Jednak od 2009 roku, kiedy byłam tam ostatni raz , nie zmieniło się wiele. Oczywiście możliwość obejrzenia na żywo ogrodów pokazowych, zrealizowanych z takim rozmachem i cieszących się tak wielką atencją publiczności jest ogromną przyjemnością.
To prawdziwe święto ogrodów i atmosfera jaka panuje na miejscu, dobitnie o tym świadczy.
Biorąc pod uwagę rozmach przedsięwzięcia i ludzi zaangażowanych w powstawanie wystawy, można by się spodziewać, że będzie to kopalnia nowych trendów, przełomowych rozwiązań i wybitnych osobowości. Jednak sama wystawa, przy całym swoim splendorze nie jest niczym przełomowym. I wcale nie ma taka być…
RHS to stara, brytyjska organizacja, która jest gwarantem status quo, a ogrom siwych głów wśród odwiedzających nie pozostawia złudzeń co do grupy, do której wystawa jest kierowana.
Ogrody pokazowe – najciekawsza cześć Chelsea – to przede wszystkim miejsca dobrego PR-u i subtelnej reklamy.
Sponsorami są prywatne firmy lub organizacje pożytku publicznego, które w ten sposób tworzą przestrzeń, w której mogą podziękować darczyńcom lub po prostu budować swój wizerunek.
Projektanci zaproszeni przez nich do stworzenia ogrodów to ludzie znani w branży, często wystawowi wyjadacze (Adam Frost, Cleve West, Patrick Collins, Paul Hervey – Brookes), mało kto decyduje się na debiutantów lub wybitnie kontrowersyjnych twórców. Choć i tu zdarzają się wyjątki. Tegorocznym awangardowym posunięciem, było po raz pierwszy w historii przyznanie jednego ze złotych medali debiutantowi – jest nim Hugo Bugg (ogród Royal Bank of Canada) – jako najmłodszemu złotemu medaliście w historii Chelsea. Dodam, że całkowicie zasłużenie.
A jeden z braci Rich, lat 23, jest najmłodszym twórcą z Main Avenue w historii.
Zazwyczaj projektanci mają stworzyć przyjemną przestrzeń, która nawiązuje do działań inwestora lub ma swoje głębsze znaczenie. Żaden z nich nie zdecyduje się więc na rewolucję, choć z reguły wierny jest swojemu własnemu stylowi (Luciano Giubbilei, Adam Frost, del Buono i Gazerwitz).
Ogrody, które powstają są więc bardzo poprawne, wyważone i bardziej eleganckie niż przełomowe. Co oczywiście nie znaczy, że brakuje im kunsztu na polu projektowym, czy roślinnym.
W tym roku ciekawym niuansem były silne odniesienia włoskie, zarówno w osobach projektantów włoskiego pochodzenia – Luciano Giubbilei czy Tommaso del Buono, jak i w skojarzeniach stylowych w samych ogrodach –The BrandAlley Renaissance Garden (Paul Hervey – Brookes), czy The Telegraph Garden (del Buono Gazerwitz). Pojawił się także wątek militarny – ogród No Man’s Land Charlotte Rowe oraz Help For Heroes Matt’a Keightley’a.
Nagroda Best in Show trafiła do Luciano Giubbilei (The Laurent – Perrier Garden). I tu jak najbardziej zgadzam się z werdyktem jury. Giubbilei genialnie łączy historyczne style ogrodowe ze współczesnymi trendami tworząc niezwykle elegancką i ponadczasową przestrzeń. Inne ogrody, które moim zdaniem były warte uwagi to The Telegraph Garden (Tommaso del Buono i Paula Gazerwitza) za inteligentne nawiązanie do historycznego, formalnego stylu, a jednocześnie stworzenie zielonej enklawy w której rzeczywiście chce się spędzić czas, bez przerysowań i przegadania w formie; RBC Waterscape Garden (Hugo Bugg) za mistrzowskie połączenie ważnego ekologicznego problemu (niedoboru wody) z pięknie zaprojektowaną formą ogrodu; No Man’s Land Charlotte Rowe za bardzo plastycznie oddany w przestrzeni temat blizn i śladów po wojnie. Ciekawym, nowoczesnym ogrodem nieformalnym okazał się Vital Earth the Night Sky Garden (bracia Rich).
Bardzo spodobało mi się także stoisko firmy Khora, specjalizującej się w budowlach ogrodowych.
Kolorystyka w ich doborze gatunkowym była mistrzowska i tak fantastycznie grająca z prezentowanym produktem, że wiele osób było przekonanych, że to jeden z ogrodów pokazowych.
Wartym wspomnienia jest również stanowisko firmy Bigg Green Egg. Projektanci wykorzystali stare kontenery do stworzenia rodzaju domku ogrodowego, w którym jest miejsce na biesiadowanie (firma jest producentem sprzętu grillowego), miejsce na składzik oraz ciekawie zaaranżowaną przestrzeń otwartą, która może mieć różne zastosowanie. Ciekawy industrialny projekt.
A poniżej inne ogrody z sekcji Show Garden:
By wnieść nieco świeższego ducha, organizatorzy już jakiś czas temu wprowadzili dwie inne kategorie ogrodów pokazowych – artisan garden i fresh garden. W sekcji artisan garden wygrał misternie zaaranżowany ogród dalekowschodni Togenkyo – A Paradise on Earth (Ishihara Kazuyuki Design Laboratory ). A w sekcji fresh garden – The Mind’s Eye (LCD Design).
Rzeczywiście jest tu mniej kalkulacji , za to więcej pomysłu i nieszablonowych rozwiązań, choć dla mnie wciąż zbyt zachowawczych. Są to zdecydowanie mniejsze przestrzenie, ale od początku traktowanie jako te, które mogą być mocno w kontrze do dotychczasowych działań. Niestety, wiekowy duch wystawy paraliżuje ich twórców by pójść na całość…
Projekty, które choć trochę wyszły przed szereg to Cave Pavillon (Sophie Walker), The World Vision Garden (John Warland), czy Fabric (Dealinlock Garden Design).
A tu inne ogrody z sekcji artisan garden:
Chelsea zdecydowanie warto zobaczyć. Wydaje mi się, że po tegorocznych doświadczeniach organizatorzy zaczną chętniej współpracować z młodszymi projektantami oraz tymi innych narodowości – bo zdecydowanie wprowadza to powiew świeżości w nieco skostniałe brytyjskie środowisko tuzów ogrodnictwa. Ja bym także chętnie zobaczyła bardziej rozbudowaną sekcję fresh garden, z mocno niepokornymi pracami młodych projektantów, co być może bardziej kreowało trendy, a przynajmniej mocno otwierało głowę, ale… to mało realne marzenie.
W wielkim pawilonie, który tradycyjnie jest miejscem, gdzie pokazywany jest materiał szkółkarski także bez zmian. Od lat w tych samych miejscach wystawiają się firmy wyspecjalizowane w produkcji bylin, róż, roślin jednorocznych lub kwiatów ciętych. Wiele z tych stoisk to imponujące prezentacje wielokolorowych łubinów, irysów, lilii, żurawek, spektakularnych traw, host, czy roślin mięsożernych.
Na wystawie dominują byliny, prawie nie ma krzewów liściastych czy iglastych, o dużych drzewach nie wspomnę.
Ale taka jest specyfika brytyjskiego, miejskiego ogrodnictwa więc ciężko się dziwić tym wyborom.
W tym roku konkurs nowości roślinnych wygrała Hydrangea macrophylla ‘Miss Saori’. Nie zabrakło także polskiego akcentu – wśród roślin zgłoszonych do konkursu był piękny Clematis ‘Maria Skłodowska – Curie’ wyhodowany przez Szczepana Marczyńskiego.
W 2014 roku 150 – lecie swojego istnienia świętowała szkółka Hillier – wystawca najczęściej (bo aż 69 razy) utytułowany złotym medalem na Chelsea Flower Show.
A tu jeszcze kilka migawek z wystawy:
Masa pięknych i inspirujących zdjęć. Sens wystawy nazwany wprost.