Wolnoć Tomku w swoim domku. I w swoim ogrodzie – można by dodać. Każdy urządza go wg swoich estetycznych kryteriów i nie wszystkim podoba się to samo. Wielu jednak popełnia te same błędy, których skutki z czasem trudno okiełznać. Ten post skierowany jest więc przede wszystkim do ogrodników amatorów, którzy dopiero stoją przed wyzwaniem samodzielnej aranżacji własnego zielonego azylu.
1. Brak Planu
To najpowszechniejszy błąd z jakim się spotykam. Najczęściej występuje w odmianie zakupów pod wpływem chwili w centrum ogrodniczym. Jak kupowaliśmy to tak pięknie kwitło, to była taka śliczna, malutka kuleczka – najczęściej słyszę od klientów, którzy nie radzą sobie z dżunglą w ogrodzie. Te małe kuleczki po kilku latach zamieniają się w olbrzymie okazy, zasłaniają okna, zacieniają trawnik, wzajemnie się zarastają, tracą pokrój, ogołacają się partiami, nic innego pod nimi nie chce rosnąć, a w komplecie z innymi podobnie posadzonymi roślinami, tworzą trudne do przejścia zasieki.
Nie trzeba mieć profesjonalnego projektu od architekta krajobrazu, by uniknąć tego błędu. Wystarczy kawałek papieru, szkic obszaru przeznaczonego do zagospodarowania i trochę cierpliwości. W centrum ogrodniczym można obejrzeć rośliny, a w internecie na stronach takich jak www.zszp.pl czy www.kurowski.pl sprawdzić jak mocno się rozrastają. Następnie wrysować je we własny plan z w miarę docelowymi wymiarami – wtedy najlepiej widać, czy w przyszłości czeka nas ból głowy. Oczywiście profesjonalista dysponujący dużo szerszą wiedzą, wie, które gatunki rosną szybciej więc mogą zdominować inne, wolniej rosnące, stąd pewnych roślin nie ma sensu kupować jako dużych okazów i odwrotnie. Jednak już podstawowa wiedza o skali, jaką osiągną rośliny w ogrodzie po kilku latach, pozwoli uniknąć przynajmniej części problemów w przyszłości.
Brak planu dotyczy nie tylko roślin. Właściciele przydomowych ogrodów często nie są pewni czego szukają i czego potrzebują. W miejscu rabaty chcą mieć po kilku latach wiatę grillową, a w miejscu wiaty brzozowy las. Dokłada analiza własnej działki i własnych potrzeb naprawdę bardzo ułatwia użytkowanie przestrzeni zaoszczędzając niepotrzebnej pracy i kosztów w przyszłości.
2. Sadzenie w trawniku
To błąd często występujący w kombinacji z pierwszym. Rzeczywiście rośliny są wyeksponowane, ale tylko w przypadku, kiedy posadzimy na środku trawnika jedną, góra dwie sztuki, a nie dwadzieścia równomiernie rozrzuconych po przestrzeni ogrodu.
Dlaczego jest to błędem? Po pierwsze w ten sposób najlepiej widać, że sadzimy bez planu nie licząc się z konsekwencjami, które tylko dla nas będą bolesne, kiedy w oknach będziemy mieć las 20 metrowych świerków. Po drugie nie ma w tym żadnej kompozycji, żadnego zamysłu widocznego w terenie, jest czysty przypadek i podobnie przypadkowy jest efekt końcowy. Po trzecie, każdy kto używa kosiarki dobrze wie jak irytujące jest koszenie i podkaszanie wokół takich trawnikowych rodzynków.
Rozwiązaniem- nawet dla amatorów- jest konsekwentne oddzielanie miejsc nasadzeń od trawnika. Jest wiele możliwości praktycznego osiągnięcia tego efektu – tzw. ekobordy, obrzeża z kostki lub płyt kamiennych, murki, metalowe taśmy lub po prostu odcięcie rabatowe wykonane nożem do darni kilka razy w sezonie, by uniknąć wrastania trawy w miejsca przeznaczone dla roślin. Świetnie opisane jest to na blogu Zielona Bombonierka
Konsekwencją oddzielenia roślin od trawnika jest konieczność ustawienia ich w jakimś porządku, układzie, czyli wg jakiegoś planu.
Jak to zrobić dobrze?
A tu kilka przykładów jak zrobić to dobrze:
3. Nawierzchnia z kostki jako główna ozdoba
To również nagminny błąd z jakim się spotykam, a który wynika z niewiedzy. Często inwestorzy trafiają do mnie w momencie kiedy komunikacja na działce jest już zrobiona (a szkoda;)). Pomagają w tym albo pracownicy firmy brukarskiej albo producenta nawierzchni, kierując się własnym gustem i skupiając tylko na tym jednym elemencie ogrodu jakim jest nawierzchnia. Klient nieświadomy tego, co dalej godzi się na wiele rozwiązań ulegając namowom w stylu: będzie weselej, taka duża płaszczyzna, niech się coś dzieje , podkreślimy te ścieżki, będą lepiej widoczne itp.
Kiedy przychodzi czas na aranżację roślin nagle okazuje się, że przy pstrokatej nawierzchni rośliny albo giną niezauważone, albo próbują z nią konkurować, a z ogrodu robi się zlepek niepasujących do siebie miejsc. Czasem lepiej zrobić neutralną nawierzchnię i przełożyć punkt ciężkości (atrakcyjności) na rośliny, niż potem mieć przysłowiowe za dużo grzybów w barszczu i nie wiedzieć na co patrzeć najpierw.
Co zrobić kiedy mimo wszystko obawiasz się, że jednolita nawierzchnia będzie zbyt monotonna/przytłaczająca/ nie jest zgodna z Twoim gustem? Po pierwsze przeanalizuj raz jeszcze czy rzeczywiście musi być aż tak duża, może wcale nie? Po drugie jeśli chcesz ją urozmaicić to łącz np. duże płyty z małą kostką, ale w tym samym kolorze. Można też dołożyć inny kolor (ale w tej samej tonacji) tylko w sposób oszczędny, konsekwentny i przemyślany. Po trzecie znajdź niesztampowy sposób ułożenia. Po czwarte zrób nawierzchnię o jakiej marzysz, ale wycisz wszystko wokół – niech to ona będzie dominantą.
Jak to może wyglądać dobrze?
Niestety to jeszcze nie koniec. Zapraszam na drugą część.
Świetny artykuł. Właśnie dla takich wpisów zacząłem subskrybować tego bloga.
Niestety na chwilę obecną mój ogród wygląda właśnie w ten sposób jak przedstawiają pierwsze zdjęcia :( Mam nadzieję, że w końcu się doczekam pięknego ogrodu, którym będę mogła się pochwalić innym. Słyszałam, że ładny efekt można uzyskać za pomocą zwykłych obrzeży, do tego kilka roślin, dekoracyjny kamień i ogród wygląda całkiem inaczej. Dlatego myślałam, żeby zacząć od obrzeży , mam na oku nawet tzw strongeo, tylko większy problem pojawił się z doborem odpowiednich roślin.
Ta kolorowa kostka jest przerażająca :)
Dopiero zestawienie kilku różnych zdjęć w jednym artykule pokazuje jak słabo z naszą wyobraźnią przestrzenną, będę pamiętał, żeby tu zajrzeć przed układaniem kostki.
Hahahhaha zaraz umrę, typowe 😅 jednak po przeczytaniu części drugiej muszę przyznać że wygrywa czarna folia-masterpiece!